Ukrainiec z europejskimi korzeniami: Zdrada wartości

Konstantyn, Ukrainiec z Krzemieńczuka o estońskich korzeniach, szukał schronienia w Polsce, ale spotkał się z dyskryminacją. Na dzień 22.10.2025 otrzymał 1201 odmów zatrudnienia, mimo swojej niepełnosprawności i udziału w targach pracy w Poznaniu. Jego 14-letnia córka, Natalia (z MPD), doświadczyła w polskiej szkole nękania. Konstantyn wzywa do zaprzestania prześladowań, które nazywa „zdradą europejskich wartości”, oraz do przywrócenia jego prawa do pracy i godności. Prosi o ochronę córki i zbadanie bezczynności urzędników.

Kostiantyn Kuusk

10/24/20255 min czytać

Ukraińiec o europejskich korzeniach: moja historia w Polsce

Kiedy opuszczałem Ukrainę, byliśmy w Winnicy. Natalia miała rozpocząć kurs rehabilitacji, ale wszystko zmieniło się w marcu 2022 roku, gdy pełnoskalowa inwazja Rosji odmieniła nasze życie. Powiedziałem żonie, że powinna wyjechać do Polski – w bezpieczne miejsce dla dziecka. Odmówiła jednak wyjazdu sama. Wtedy zdecydowałem, że pojadę razem z nią i naszą córką, by ich wspierać i być blisko. To nie była łatwa droga. Nie jechaliśmy dla wygody – jechaliśmy, by ratować życie i zdrowie Natalii.

Pierwsze dni w Winnicy były pełne strachu i niepokoju. Każdego wieczoru słuchaliśmy wiadomości o ostrzałach, korytarzach ewakuacyjnych, o ludziach, którzy tracili wszystko. Pakowałem rzeczy w pośpiechu: starą walizkę z zabawkami Natalii, rodzinne fotografie, dokumenty, minimum ubrań. Każdy przedmiot przypominał o domu, który zostawialiśmy. A jednocześnie był obietnicą przyszłości — że jeśli uda się dotrzeć do Polski, będziemy mogli zacząć życie od nowa.

Moja rodzina zawsze żyła z poczuciem godności i szacunku do swoich korzeni. Mój ojciec był etnicznym Estończykiem z Krymu. Opowiadał o Morzu Bałtyckim, o gęstych lasach, po których biegał w dzieciństwie, o dumie swojego narodu i jego wytrwałości w obliczu przeciwności. Każda jego opowieść była lekcją siły, cierpliwości i dumy z własnego pochodzenia. Niosę to dziedzictwo w sercu. Pomaga mi zachować godność, gdy świat wydaje się zimny i obojętny.

Moja rodzina nie ma żadnego związku z tragedią wołyńską. To rozdział historii, który wydarzył się podczas II wojny światowej, a największa odpowiedzialność spoczywa na Hitlerze i siłach nazistowskich. Jest mi bardzo przykro, że do tego doszło. Ale chcę, by to było jasne – moi bliscy nie brali udziału w tamtych wydarzeniach. Pochodzimy z centralnej Ukrainy, z Kremenczuka. Miasto zostało wówczas zniszczone w 90%. Dziś Rosja znów zabija Ukraińców, a ukraińska armia broni granic Europy. Polska, która początkowo podała nam pomocną dłoń, dziś czasem zdaje się jedną ręką wspierać, a drugą – wymierzać policzek. I ten policzek, niestety, w moim doświadczeniu dziś uosabia Prezydent Polski, który stał się twarzą polskiego narodu.

Przyjazd do Polski i pierwsze miesiące

Przekroczyliśmy granicę z bólem i strachem, ale też z nadzieją. Nadzieja nas trzymała – bo wiedzieliśmy, że choć opuszczamy dom, chcemy zapewnić życie naszej córce. Pierwsze dni w Polsce były trudne. Nie znałem języka, nie rozumiałem dokumentów, przepisów, zasad. Każde spojrzenie, każda rozmowa były próbą. Zacząłem uczyć się polskiego od rana do nocy – powtarzałem słowa, czytałem książki, słuchałem ludzi w sklepach, w autobusach.

Pierwszy miesiąc był niemal nierealny: mieszkaliśmy w tymczasowym lokum, spaliśmy na materacach w obcych mieszkaniach, chodziliśmy po urzędach i szpitalach, by odtworzyć dokumenty Natalii potrzebne do rehabilitacji. Po raz pierwszy w życiu poczułem całkowitą zależność od systemu, którego nie rozumiałem, i od ludzi, którym musiałem zaufać. Każdy dzień był walką – o obiad, o rehabilitację, o zachowanie godności w obcym kraju.

Poszukiwanie pracy i 1201 odmowa

Moje próby znalezienia pracy zaczęły się natychmiast. Pisałem CV, chodziłem na rozmowy, próbowałem wszystkiego. Ale na dzień 22 października 2025 roku otrzymałem 1201 odmowę. To nie tylko liczba – to 1201 momentów, w których słyszałem „nie”, mimo kwalifikacji, chęci i determinacji, by utrzymać rodzinę.

21 października uczestniczyłem w Giełdzie Pracy dla Osób z Niepełnosprawnościami w Poznaniu. Siedziałem na wózku, trzymając dokumenty i CV, gotowy udowodnić, że mogę pracować. Ale widziałem tylko chłodne spojrzenia. Jeden z mężczyzn powiedział wprost:
„Może lepiej wrócić do Ukrainy.”

Te słowa uderzyły mnie prosto w serce. To była odmowa mojej godności, mojego prawa do bycia potrzebnym, do bycia ojcem. Pisałem listy do Rzecznika Praw Obywatelskich i urzędów wspierających osoby z niepełnosprawnościami. Odpowiedzi nie otrzymałem. Cisza stała się najokrutniejszą formą przemocy — ciszą, która zabija nadzieję.

Życie Natalii w Polsce

Moja córka Natalia, 14 lat, cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. W polskiej szkole doświadczyła bullyingu — wyśmiewano ją z powodu niepełnosprawności, z jej sposobu poruszania się.

„Chowa łzy pod poduszką, unika rozmów o szkole, rysuje coraz mniej” — opowiadam.

Kiedyś malowała słoneczniki i śmiała się szczerze. Teraz jej oczy straciły blask. Każdego dnia widzę jej lęk, ale nie zawsze potrafię ją ochronić. Czasem mam wrażenie, że cały system, w którym się znaleźliśmy, jest przeciwko nam.

Mieszkanie i ekonomia

Od czerwca 2024 roku płacimy prawie 2500 złotych miesięcznie za zaledwie 18 metrów kwadratowych. Nie narzekam — to realia dużego miasta, gdzie wynajem jest drogi. Ale to oznacza, że dwoje dorosłych musi pracować. Ja i żona — oboje musimy włożyć cały wysiłek, by utrzymać rodzinę, zapewnić mieszkanie, jedzenie i rehabilitację dla Natalii. To prosta ekonomia, która uczy cierpliwości, organizacji i planowania każdego dnia.

Każdy metr naszego mieszkania jest wykorzystany maksymalnie. Gotujemy, uczymy się, pracujemy, ćwiczymy rehabilitację. Miejsca mało, ale to nasz azyl. Staramy się, by był ciepły i bezpieczny dla córki.

Polska biurokracja i poczucie obcości

Upokarza mnie nie to, co robię, ale to, kim jestem: Ukrainiec z centralnej Ukrainy, osoba z niepełnosprawnością, ojciec dziecka z porażeniem mózgowym. Odrzuca się mnie nie jako pracownika, ale jako „innego”, symbol uprzedzenia. Moją córkę ranią słowa, za którymi kryje się obojętność dorosłych. Każda odmowa, każdy chłodny wzrok, każde słowo bólu – to moja codzienność.

Pamiętam moment, gdy po raz pierwszy poczułem, że nasza pomoc i wysiłek od 2022 roku przestały być postrzegane jako bohaterstwo, a stały się słabością. Chłodne spojrzenia urzędników, bezduszne procedury – to nowa forma próby.

Korzenie i pamięć

Mój ojciec uczył mnie cenić dziedzictwo, dumę narodu i wytrwałość. Pamiętam jego słowa:
„Godność to nie coś, co ci dają – to coś, co nosisz w sobie.”

To zdanie podtrzymuje mnie każdego dnia. Nawet gdy świat jest obojętny lub wrogi, pamiętam jego przykład.

Pochodzimy z centralnej Ukrainy. Nie mamy związku z tragedią wołyńską. Wydarzyła się podczas II wojny światowej, a największa wina spoczywa na Hitlerze i nazistach. Jest mi bardzo przykro, że do tego doszło. Chcę, by to rozumiano — moi bliscy nie mieli w tym udziału.

Podwójna wojna

Uciekliśmy przed wojną w Ukrainie, ale spotkaliśmy się z inną — wojną o prawo do życia i godności. Rosja niszczy nasze miasta, a ukraińska armia broni Europy. Polska pomagała nam na początku, ale teraz wydaje się, że wsparcie staje się wybiórcze, a czasem znika zupełnie.

„To uczucie podwójnej wojny – zewnętrznej i wewnętrznej, gdy walczysz o życie, ale nikt cię nie słyszy w obcym kraju.”

Nowe życie

Uczę się z tym żyć. Piszę po polsku, próbuję budować stabilność, opiekować się córką, szukać pracy. Każdy dzień to walka — czasem cicha, czasem z desperacką nadzieją.

„Moja historia to nie statystyka, nie oświadczenie polityczne. To życie jednego Ukraińca i jego rodziny.”

Czasem przypomina niekończącą się walkę, czasem — cichą nadzieję, że jutro coś się zmieni.
Moja historia to codzienna droga, by zachować człowieczeństwo i godność tam, gdzie często ich nie dostrzegają.

Kostiantyn, Ukrainiec z Kremenczuka.
Mieszka w Polsce od 2022 roku.
Ojciec 14-letniej córki z porażeniem mózgowym.
Pisze o wojnie, dyskryminacji i godności.